czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdzial ||

Ktoś mnie budzi i mówi że już jesteśmy, chyba Cho. Wstaje, ściągam kufer i wychodze z pociągu. Powitał mnie napis WITAMY W SZKOLE MAGII I CZARODZIEJSTWA HOGWART.
Gajowy po nas przyszedł, Harrym Potterem się szczególnie nie przejmowałam, był zwykły tak jak ja... z wyjątkiem blizny. Płynięcie łódką przebiegło gładko. Gdy wyszliśmy z łódek, dopiero sobie uświadomiłam że jestem w Hogwarcie. Wyszła pani McGonagall, i powiedziała żebyśmy za nią, szli w parach. Pary nie szukam więc ide sama, przyłączył się do mnie jakiś głupek.

-Jestem Neville

Tyle mi starczy. Jesteśmy już w wielkiej sali, ustawiam się w rzędzie tak jak reszta. Dyrektor zaczyna mówić a ja nie słucham. W końcu powiedział że zaczynamy.
Profesor McGonagall zaczyna czytać liste... A, B, C, D, E, F, G, H, I, J, K

Kopenmal Julia, podchodze do tiary potykając się, zakładam ją. W głowie słysze szept i zastanawiam jakie zaklęcie nałożono na tę tiare?
Do jakiego domu trafie?
Na twarzach wszystkich Gryfonów, Puchonów, Ślizgonów i Krukonów widać zniecierpliwienie. Po chwile tiara wolno literuje S-L-Y-T-H-E-R-I-N a w mojej głowie dodaje
-Do tego domu trafisz!

L, M...
Zaraz, M? Jak Malfoy?

Malfoy Dracon, podchodzi gładko do tiary, zakłada ją. Tiara ledwo dotyka jego głowy i po sekundzie krzyczy SLYTHERIN.

N, O, P, R, S, T i tak dalej...

Cho, Crab i Goyle też są w Slytherinie, a Potter w Gryffindorze.

Prefekci odprowadzają nas do dormitoriów, nasze rzeczy są odpowiednio przygotowane, jeden kufer na łóżko tylko przy jednym stoją dwa... mój i ten który wyglądem przypominał kufer Cho.
Trudno, ide spać
*
Następnego dnia o 8:30 jesteśmy budzone, Cho śpi nademną. Ktoś w nocy musiał zmienić łóżko i mnie przenieść.
Schodzimy za prefektami do wielkiej sali na śniadanie.

*tu nie ma nic ciekawego, pomińmy ten moment*

Teraz dostajemy plan lekcji.
Poniedziałek, Czwartek i Piątek: Zielarstwo, Mugolznastwo, Obrona przed czarną magią, Wróżbiarstwo oraz Zaklęcia.

Wtorek i Środa: Eliksiry, Stworzenia magiczne, Zielarastwo, Zaklęcia i znowu eliksiry...

To był mój ulubiony przedmiot.

Dzisiaj mamy tylko lekcje latania na miotle i nabory do drużyn.

No więc ide na zajęcia z latania, Profesor Pomfrey każe nam ustawić się na lewo od miotły i wyciągnąć ręke nad nią. Robie to i miotła wzlatuje do mnie, nie każdemu się to udało a Neville'a walneło w twarz. Profesor poszła z nim do skrzydła szpitalnego, Nevillowi wypadła przypominajka. Draco ją podniósł i poleciał na miotle ku niebu, Potterowi aż się blizna zaświeciła! On też poleciał za Draco. Droczył się z Potterem Draco a w końcu rzucił tą przeklętą kule i zleciał na dół.
McGonagall to chyba widziała bo się zaraz objawiła na placu, i zabrała Pottera ze sobą.

-I rzeby cie już tu nie było Potter!

W sumie wszyscy Ślizgoni tak krzyczeli, ale nie zabrali nam punktów.

Odwołano dalszy ciąg zajęć z latania i wróciliśmy do pokoju wspólnego pogadać potem na obiad i sen.
Ten kojący, rozluźniający sen.

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdzial I

Rok miał się zacząć, jestem na Pokątnej i właśnie mam kupić różdżkę. Książki, kociołek, szaty już mam... muszę iść jeszcze kupić zwierze. Stresuje się przed wejściem do sklepu, nie wiem czy wszystko pójdzie gładko, może jestem jakaś inna? Dobra, nie ma co WCHODZĘ!
Uff... Po wejściu widzę równiutko poukładane pudełeczka, pewnie z różdżkami. Strasznie ich dużo, a ja jeszcze nie wiem która będzie moja! Pana Ollivandera jeszcze nie ma, czekam. Odwracam się by pooglądać pomieszczenie w którym się znajduje, słyszę że ktoś wszedł więc znów się odwracam by sprawdzić kto, to Ollivander. Po krótkim przyjrzeniu się widzę że jest osobą starszą (wnioskuje po siwych włosach) w tej samej chwili gdy chce mu się porządniej przyjrzeć on wstaje i prosi bym szła za nim. Idę i mijam te stosy pudełek, Ollivander nagle się zatrzymuje a ja prawie na niego wpadam, uśmiecha się do mnie a następnie wchodzi na drabinę, zdejmuje pudełeczko a następnie schodzi i podaje mi różdżkę do ręki. Przez chwile nic się nie dzieje chce spytać teraz -Co mam nią zrobić? ale w tym momencie lecą z niej iskry. Ollivander prawie że krzyczy

-Olcha, włókno z smoczego serca, krucha i 13 cali. Należy się 7 galeonów.

Daje mu odmierzoną kwotę i wychodzę. Kieruje się do sklepu by kupić zwierze. Wchodzę i widzę wielki wybór sów, kotów i myszy. Moją uwagę przykuły białe sowy ale wśród nich była jedna wyjątkowa, czarna. Postanowiłam ją wsiąść.

-Chciałabym tamtą czarną sowę.

Wskazałam oczywiście palcem w miejsce gdzie stała klatka.

-Nie sprzedajemy czarnych, mamy tylko brązowe i białe.
-Przecież tam w klatce z białą jest!

Sprzedawca patrzył na mnie ze zdziwieniem przez jakieś 10 sekund, w końcu poszedł sprawdzić, teraz z jeszcze większym zdumieniem wrócił za ladę.

-15 galeonów.

Znów odmierzyłam kwotę i wyszłam. Wydaje się już późno więc postanawiam wrócić do domu i się położyć. Po drodze nikt nie zwrócił mojej uwagi dopóki nie zauważyłam go-Blondyna z szarymi oczami, widziałam takich wielu ale ten wydawał się inny-Szedł z ojcem który wyglądał prawie tak samo tylko był wyższy i miał dłuższe włosy i z matką która miała czarno-blond włosy i takie same oczy jak reszta rodziny. Patrzyłam się na nich, a chłopak na mnie było tak dopóki nie poszli zakupić rzeczy na rok. Wiedziałam że go spotkam w szkole, teraz i ja wracałam ale też na pokątna bo zapomniałam kupić składników do eliksirów i jedzenia. Po zakupieniu potrzebnych rzeczy wróciłam w końcu do domu i położyłam się. Rano gdy moi rodzice mnie obudzili poszłam się przejrzeć w lustrze wyglądałam jak zawsze, długie brązowe włosy do brzucha, szare oczy, mały nos i usta, zupełnie jak rodzice z wyjątkiem bo mój ojciec miał czarne włosy. Spakowałam kufer, ubrałam się i pojechaliśmy na King's Cross. Wsiadłam do pociągu w byle jakim przedziale, ustawiłam kufer i zasnęłam siedząc. Gdy się obudziłam on tu był, był koło mnie.

-Cześć. -Powiedział
-Hej. -Odpowiedziałam
-Dracon jestem.
-Julia, ale wole jak się na mnie mówi Astoria.

Podał mi rękę a je jemu.

-Fajna sowa.
-Dzięki, a ty co masz?
-Zwykłą brązową, chcesz żabę?
-Nie dzięki, mam swoje.

Dopiero teraz przypomniałam sobie że od śniadania nic nie jadłam, wyciągnęłam jedzenie z kufra i zaczęłam pałaszować. 

Gdy skończyłam ściemniło się, w przedziale było 5 osób, dziewczyna która ma na imię Cho, chłopacy Crabe i 
Goyle, Dracon i ja. 
Wszyscy się sobie przedstawiliśmy. Na noc przyniesiono materace i położyliśmy się spać.